Witam świątecznie chociaż u mnie, w Niemczech, dzień pracujący. A skoro pracujący to od rana upiekłam ciasto i uszyłam koronę… Z każdym krajem, w którym mieszkamy, do naszej rodziny „wchodzi” jakiś nowy zwyczaj i tak jest też w przypadku Święta Trzech Króli. Mieszkając we Francji „przyswoiliśmy” sobie świętowanie z ciastem Galette des Rois czyli przepyszną tartą z nadzieniem migdałowym… A z jedzeniem tego ciasta wiąże się miła tradycja, o której zaraz Wam opowiem.
Galette des Rois to popularny we Francji wypiek, który jada się właśnie 6 stycznia (oczywiście jest dostępne w piekarenkach i cukierniach już wcześniej i można się nim delektować przez kilka dni). Ciasto francuskie nadziewa się masą maślano-migdałową a do masy wkłada niespodziankę. Kiedyś było to ziarno fasoli a dziś przeważnie mała, porcelanowa figurka. Kto w swoim kawałku ciasta znajdzie figurkę ten zostaje królem na cały dzień i może nosić koronę, która jest zawsze dołączona do ciasta.
Ale do rzeczy – ja koronę uszyłam sama :). Mam kawałek złotego materiału, szybko zrobiłam wykrój i jak to mówią Francuzi „et voilà” korona gotowa! Uszycie jej to była pestka, gorzej z sesją zdjęciową… Obiecałam, że po skończeniu zdjęć zjemy tartę więc córka myślała tylko o migdałowym smaku :). Pozowała od początku w koronie, okazało się, że słusznie bo w swoim pierwszym kawałku ciasta od razu znalazła figurkę. Radość była ogromna :).
Znajdźcie koniecznie przepis na Galette des Rois, robi się je błyskawicznie a smakuje rewelacyjnie.
Pozdrawiam wszystkich i idę upiec jeszcze jedno ciasto, mąż nie daruje nam, że całe zjadłyśmy :).