Zaplanowałam sobie pracowity weekend ale jak to z planami bywa – czasami nie uda się ich zrealizować… Sobota kusiła piękną pogodą więc dotlenialiśmy długo najmłodszego członka rodziny, po spacerze trochę odgruzowywaliśmy mieszkanie a z kolei dziś, w niedzielę, dopadło nas lenistwo. Tylko, że dla mnie dzień bez uszycia czegokolwiek, choćby najmniejszej rzeczy jest dniem straconym! Musiałam więc chociaż na chwilę usiąść do maszyny. Z tego właśnie przymusu powstała poducha z uszami :). Myślałam o szyciu wielkanocnych zajączków tudzież królików ale nie było mi z nimi po drodze w ten weekend. Postanowiłam zajrzeć do szafy z materiałami i tam właśnie zaatakował mnie kawałek szarego polaru. W jednej chwili doznałam olśnienia i pół godziny później poducha była gotowa. Ja jestem zadowolona, że coś uszyłam, córka jest zadowolona, że ma nową poduszkę, zrobiłyśmy kilka fotek i post gotowy :). Oto nasza mała sesja:
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!