Nareszcie maj – wszędzie mnóstwo kwiatów i piękna pogoda :). Spacerujemy sobie dużo z Leonem, łapiemy witaminę D a synek z zainteresowaniem ogląda świat bo już zakończyliśmy etap gondoli. Na szczęście w domu moje złote dziecko pozwala sporo popracować – w końcu od urodzenia przyzwyczajony do dźwięku maszyny do szycia :). Chyba jeszcze nie wspominałam, że mam nowa maszynę, cudo techniki po prostu :) sama sobie przycina nitkę, haftuje, pikuje… nie wiem co jeszcze robi bo na razie wykorzystuję ją tylko do zwykłego szycia. Powoli ją „ogarniam”. Szykuję się do zaprojektowania i wykonania własnych wszywek, może wkrótce je zaprezentuję. A dziś pokażę Wam dwie różowo-zielone kapy uszyte w ostatnim czasie. Powędrowały do Paryża do dwóch sióstr, malutkiej niedawno urodzonej i drugiej już kilkulatki. Zielonych i różowych materiałów nie chowam jeszcze do szafy, w tych kolorach będę szyć kolejne dwie kapy, ostatnio to ulubione zestawienie barw dla małych dziewczynek :).
Pozdrawiam serdecznie i jak zwykle uciekam do maszyny, muszę skończyć małą „różowiastą” poduszkę… no może najpierw nakarmię synka bo po dźwiękach, które zaczął wydawać poznaję, że głód zajrzał mu do brzuszka :).